niedziela, 12 października 2008

Sikhy chłopców

Hmmm... Ten temat przez jakis czas nie był poruszany w naszej rodzinie. Jakos tak przycichł. Ale jednak nie wymarł - jak się okazało kilka dni temu. Damcio nagle przypomniał sobie o siksze. Bardzo chciał, żebym go ostrzygła i zostawiła mu sikhę. No a jak Damus, to od razu Narus zaczął mu wtórować. Próbowałam tłumaczyć, że przecież nie wszyscy bhaktowie mają sikhy, i to, że jesli ktos nie ma sikhy, nie swiadczy o tym, że nie jest bhaktą, no ale on upierał się przy swoim - chciał zostać znowu bhaktą z sikhą:). Co zrobić? Cały dzień dzisiaj chodził za mną i dopytywał się, kiedy wreszcie go ostrzygę, a ja cały czas odkładałam to na później z nadzieją, że może zapomni. Nie zapomniał. I wieczorem, kiedy tata napalił w piecu, odbyły się postrzyżyny. Najpierw starszy braciszek, potem młodszy. Sikh prawie nie widać, bo włoski były i tak krótkie, ale jest radosć w serduszkach.
Kiedy ich kładłam spać, przypomniało mi się, że kiedy Damek się urodził, był łysy, tylko z tyłu miał taki kosmyk włosów - jego pierwsza sikha ;), później ta sikha rosła razem z nim. W Simhacalam miał już taką długą, że mogłam mu ją zawiązywać. A kiedy tata scinał swoją sikhę, on też chciał sciąć, żeby wyglądać tak, jak tata. Wtedy go odwodziłam od scinania, a teraz go odwodziłam od zostawienia małego kosmyka....

Spijcie dobrze moi mali bhaktowie z sikhami...

Brak komentarzy: