niedziela, 28 lutego 2010

Gaurapurnima 2010

Nie pojechaliśmy niestety do świątyni... Naduńcia chora, a teraz mnie dopadły problemy z zębami... No i nie spotkałam się tym razem z E. i jej córeczką, ale mam wrażenie, że jeszcze zdążymy się poznać. Czuję, że znamy się nie od dziś.
Po porannej wizycie na pogotowiu udało mi się zdać egzamin, a po powrocie do domu zrobiliśmy kameralne święto. Nadia, Damek i Naruś ukręcili trzy rodzaje kulek, które potem ofiarowali Panu Caitanyi i Panu Nityanandzie. Kedzio przygotował abhishek i wszyscy kąpaliśmy Bóstwa. Oczywiście nie obyło się bez siłowania się z małymi rączkami podczas kąpieli, szczególnie te najmniejsze chciały najintensywniej polewać Panów ;) Nadia założyła śliczną bluzeczkę od Madzi, a chłopcy - idąc za przykładem Tatuńcia - kazali się ubrać w dhoti. Było bardzo miło. Dziękuję Ci Kryszno za te chwile.

niedziela, 14 lutego 2010

E. i japa mala


No nie spodziewałam się, że na wegedzieciaku odnajdę takie perełki. A tu proszę, Kryszna mówi: Ja Cię wszędzie dopadnę :):):)
W jednym z wątków, które zresztą sama odświeżyłam, e. opisała historię swojego japasu. Pisała o tym, jak wiele dla niej znaczył, że towarzyszył jej w najważniejszych życiowych wydarzeniach, że był pierwszą rzeczą, jaką zapakowała do torby szpitalnej jadąc rodzić... No wzruszyłam się... Gdyby była tu blisko, uściskała bym ją serdecznie, a pewnie i złożyła je z wdzięcznością pokłony... Przypomniała mi o moim zakurzonym japasie, wiszącym na szafce z książkami, i ciągle czekającym na lepsze czasy... Na co ja czekam? Już tyle razy słyszałam, że nie ma przypadków. Odświeżyłam wątek nijak związany z Kryszną, może taki wręcz antywątek, a tu takie kwiatki... Kryszna lubi płatać figle - z jednej strony - i jest bardzo kochającym Tatą - z drugiej.
Hare Kryszna :)