niedziela, 5 kwietnia 2009

Rama Navami w Warszawie

Aniu kochana, dzięki Twojej inspiracji sklecę dziś kilka słówek :) Byliśmy dziś na święcie Pana Ramy w Mysiadle. Bardzo się cieszę, że pojechaliśmy. Korzyści odniosła cała rodzinka. Ja spotkałam się z koleżankami i choć chwilę mogłam pogawędzić. Przyjechał nawet Piotrek z Angelą i Niną. Słodka ta ich mała księżniczka. Nadia miałaby koleżankę rówieśniczkę, gdyby mieszkali bliżej. Ale i tak możemy się spotykać od czasu do czasu w Wawie. Może, jak będziemy jeździć do Klemarczyka. No i oczywiście w Świątyni.
Najlepszy jednak był dzisiaj Damo - i to chyba on najbardziej cieszył sie z tego wypadu do Świątyni :)
Przed wykładem bhaktowie wspólnie intonowali jedną rundę Maha mantry. Nie widziałam wtedy chłopaków, bo siedzieli chyba z Igorem, ale prawdopodobnie wtedy Damo dostał do intonowania japas. Później, kiedy byłam w sklepiku, Damo do mnie podbiega z rozpromienioną buzią i mówi, że dostał od Asikundy japas, że pozwoliła mu wybrać, i że zaraz przyjdzie kupić mu woreczek. I rzeczywiście Asi mu kupiła woreczek do japasu - piękny, niebieski woreczek z Panem Narasimhadevą. Damo później chodził dumny z zawieszonym na szyi woreczkiem, w którym ukryty był jego mały japasik. Był bardzo szczęśliwy. Kiedy już mieliśmy wyjeżdżać, Damo podbiegł do mnie i mówi, że zbiera właśnie od bhaktów pieniądze dla naszych Bóstw. Oczywiście zdenerwowałam się na niego i prosiłam, żeby tak nie robił i oddał te pieniądze, które miał w kieszonce japasu. On wtedy powiedział, że to Asi kunda mu poradziła, żeby tak robił. Że w ten sposób będzie się zachowowywał, jak prawdziwy bramin. No i rzeczywiście - Damo zbierał od bhaktów dotacje. I coś uzbierał. Dla naszych Bóstw. Asi z nim chodziła i tłumaczyła, że to jest mały bramin itd... A on mówił, że w zamian pomodli się za te osoby. I później całą drogę się pytał, czy jestem z niego dumna... Mówił, że jest już duży, bo potrafi sam zdobyć pieniądze dla Bóstw. Marzył sobie, co za te pieniądze dla Nich kupi. Mówił, że będzie to ofiarowywał z wielką uwagą, a później z szacunkiem zje i podzieli się z nami. O Kryszno... Kocham te nasze dzieci:)))))
Mam nadzieję, że do następnej wizyty zapomni:D

Brak komentarzy: