poniedziałek, 15 czerwca 2009

Spotkanie z Guru Maharajem




Teraz już wiem, że kilka par oczu zagląda na te strony (przynajmniej Ty kochana Aniu, która tak pięknie wyglądałaś na festiwalu, i Ty Arjuno:), więc trochę się stresuję przed kolejnymi postami. Ale co tam, postaram się to robić dalej jak najbardziej naturalnie.
Udało się nam wyjechać - pierwszy raz od prawie dwóch lat wyjechaliśmy gdzieś na dłużej niż jeden dzień! Możecie się dziwić i śmiać, ale dla mnie był to wielki stres (już drugi raz używam tego słowa). I to nawet nie chodziło o całą wyprawę, pakowanie, jazdę autem z Nadią czy nocleg w nowym miejscu... To wszystko było do zniesienia i odbyło się niemal bezboleśnie. Najbardziej bałam się spotkania z Guru Maharajem i tego, że on zobaczy, że nie wszystko jest u mnie takie kolorowe. Wiedziałam, że nawet nie będę musiała mu nic mówić, bo on i tak będzie wiedział, że do transcendentalnej ekstazy i nie tylko duchowego, ale i materialnego szczęścia mi daleko. Boże, jaka ja jestem głupia... Teraz tak żałuję, że nie poszłam na darśan, nie porozmawiałam choć kilka minut dłużej niż te kilka słów na schodach. Taka okazja, a ja stchórzyłam. Wiedziałam, że większość osób, które szły do GM, szły ze swoimi problemami. Nie chciałam go dodatkowo obciążać - to jedna strona, a druga - wstydziłam przyznać przed nim do swoich trudności.
Chciałabym opowiedzieć mu o tym, że coś robię sensownego, jakieś nowe przedsięwzięcia, jakieś zmiany, ale u mnie nic się nie zmienia. O wychowywaniu dzieci Guru Maharaja już słyszał nie raz, więc ile razy mogę mu to opowiadać. Na schodach wspomniałam mu o sukcesach Damodarka w nauce, o jego egzaminie, o tym, co mówiła pani. Ucieszył się bardzo. Mówił, że przed moimi dziećmi świetlana przyszłość. Wspomniałam mu też o tym, że czuję, że muszę wyjechać z domu od czasu do czasu, dla zdrowia psychicznego mojego i reszty członków rodziny. Wtedy GM powiedział, żebym zostawiła kiedyś na kilka dni Madzię z dziećmi i sama wyjechała na przykład na jakieś kursy typu japa retreats. Może za parę lat... Wiem, że by mi to dobrze zrobiło. Tylko nie wiem, co na to Madzia :)))

Brak komentarzy: