wtorek, 16 czerwca 2009

Ratha Yatra



Wspaniałe wydarzenie, oby stało się ono częścią naszego życia każdego kolejnego roku. Choć sami za dużo nie dołożyliśmy do organizacji tego przedsięwzięcia, czuję, że my też byliśmy w jakiś sposób częścią tego wydarzenia.
Damek tak bardzo chciał coś robić na festiwalu. Gdy tylko zobaczył flagi, od razu powiedział, że chciałby nieśc jedną. Kiedy podeszłam do Vraja Priyi zapytać, czy mógłby nieść flagę, wtedy podszedł Dominik i sam mu to zaproponował! Damo był przeszczęśliwy:)))

W czasie Ratha Yatry, gdy wóz ruszył, Damek wpadł w rozpacz, że nie ma flag, nigdzie ich nie było widać. Wysłałam Kedzia, żeby poszukał, ale nie znalazł. Damek marudził niemiłosiernie. Wówczas do akcji wkroczyła nasza kochana Madziczka, która przyniosła pęk flag do rozdania bhaktom. Damek niósł jedną z nich z radością. Uciekł mi nawet pomiędzy sznury i tam sobie dzielnie nią wymachiwał.

Później jego pragnienie znowu zwyciężyło - choć ja myślałam, że to nie dojdzie do skutku, a nawet byłam przeciwna temu - dogadał się z Gaurangą i kimś tam jeszcze, że może siedzieć na scenie podczas występu. No i siedział!

Za dużo nie śpiewał, raczej obserwował co się dzieje dookoła. Wszystko było takie interesujące poza śpiewem :DDDD I dym buchający na scenie, i widzowie itd itp... Pokazywałam mu, jak na mnie spojrzał, żeby śpiewał, wtedy na chwilę otwierał usta, ale zaraz wracał do swojego obserwowania :DD Dobrze, że nie dłubał w nosie, tak jak kiedyś przed Sacinandanem Swamim. Kiedy Maharaj przyjechał do Simhacalam Damek gapił się na niego stojąc tuż przed nim i dłubiąc non stop w nosie. Widać, że dorośleje ;)
Guru Maharaj zapytał go na scenie, co mają śpiewać, a Damek dłuuuugo się zastanawiał, i w końcu powiedział: Namas te... Ale GM zaśpiewał cos innego.

Na drugim występie na scenę wpakował się nie tylko Damek, ale i Naro i Julka nawet na chwilę :DDD Julka podczas pierwszego występu cały czas dawała znaki Damkowi, żeby na nią spojrzał, pomachał jej, ale on był tak rozkojarzony, a może skoncentrowany ;), że nie zwracał na nią uwagi.
Jestem taka szczęśliwa, że Kedzio grał z Guru Maharajem. Miód na moje serce...
Na koniec Ganga pomalowała Damka na Pana Jagannatha, a Narusia na Baladeva. Gdy Guru Maharaja ich zobaczył usmiechnął się i zapytał, gdzie jest Subhadra:) Subhadra wędrowała wtedy z wujkiem Igorem po rynku wrocławskim. Ach te moje kochane Jagannathy :)))

Najpiękniejsze dla mnie było to, że dzieci tego dnia wszystko robiły spontanicznie, do niczego nie musiałam ich namawiać, przekonywać. Same wymyślały, co chciałyby robić, i robiły to.
Muszę tu też napisać o Nadusi. Zastanawiałam się, jak ona zniesie tyle godzin imprezy. A ona słodziutka trochę pospała, trochę pobiegała, trochę posiedziała w wózku. Dzielnie dotrwała do końca! Moja mała bhaktinka :)))


(zdjęcia z tego i poprzedniego posta są Madhai-jivana Nitaia Prabhu - więcej tutaj http://picasaweb.google.pl/madhai.kkd/RathayatraWrocAw2009#

Brak komentarzy: