piątek, 8 maja 2009

Codzienne życie maluchów


Naduńcia domaga się już chodzenia na spacerach. Nie chce siedzieć za długo w wózku, dlatego muszę ją prowadzać za rączkę. Wtedy ona co chwilę się zatrzymuje i albo grzebie w ziemi, albo zrywa, co popadnie. Dziś najadła się ziemi na spacerze. Na chwilę odwróciłam głowę, a ona ma całą buzię czarną. Chrupało jej w zębach. No, wszechświata tam nie zaobaczyłam, ale za to czarne zęby i język ;)

Damek dziś po programie opowiadał szczęśliwy, jak podawał bhaktom lampkę, i jak siedział najbliżej ognia ofiarnego, i o tym, jak Kryszna Mohan na wykładzie opowiadał o tym, że dziecko może naprawdę wkurzyć rodzica (chodziło o Prahlada i Hiranyakasipu) :D

1 komentarz:

Arjuna pisze...

Pięknie i zawsze inspirująco piszesz. Od dłuższego czasu czytam Twojego bloga. Pozdrówki dla męża i rodzinki! Haribol!