piątek, 8 maja 2009

Codzienne życie maluchów


Naduńcia domaga się już chodzenia na spacerach. Nie chce siedzieć za długo w wózku, dlatego muszę ją prowadzać za rączkę. Wtedy ona co chwilę się zatrzymuje i albo grzebie w ziemi, albo zrywa, co popadnie. Dziś najadła się ziemi na spacerze. Na chwilę odwróciłam głowę, a ona ma całą buzię czarną. Chrupało jej w zębach. No, wszechświata tam nie zaobaczyłam, ale za to czarne zęby i język ;)

Damek dziś po programie opowiadał szczęśliwy, jak podawał bhaktom lampkę, i jak siedział najbliżej ognia ofiarnego, i o tym, jak Kryszna Mohan na wykładzie opowiadał o tym, że dziecko może naprawdę wkurzyć rodzica (chodziło o Prahlada i Hiranyakasipu) :D

wtorek, 5 maja 2009

O tym, jak Naduńcia jeść nie chciała i w końcu zechciała




Była sobie raz Naduńcia, słodka dziewczynka o niebieskich oczkach, które urzekały każdego, kto w nie spojrzał. Naduńcia była bardzo kochana przez Mamę, Tatę i Braci Urwisów. Przez innych oczywiście też, ale nie tak bardzo, jak przez tych wymienionych w poprzednim zdaniu. Naduńcia wyróżniała się na tle swoich braci tym, że jej Mama nigdy nie miała problemu z jej jedzeniem. Dziewczynka już od czwartego miesiąca życia (co było nie do pomyślenia w przypadku Braci Urwisów) pochłaniała ze smakiem to, co jej Mama do buzi wkładała. Mamie się serce radowało i dziękowała ona Najwyższemu Panu za to, że jej dziecko tak ładnie je (jedzenie dzieci było czułym punktem Mamy, która musiała się bardzo wysilać przy karmieniu Braci Urwisów).

Pewnego dnia jednak Naduńcia się zbuntowała i postanowiła nie jeść. Jeden dzień - myślała Mama - tylko jeden dzień. Jutro już na pewno będzie normalnie. Może przez te ząbki - pocieszała się. Jednak kolejne dni mijały i Naduńcia nie chciała wrócić do dawnego zwyczaju pałaszowania prasadam. Stała się za to bardzo płaczliwa i nic ją nie cieszyło. Mama była załamana. Płakała razem z córką podtykając jej różne smakołyki pod nos. Naduńcia nie chciała otwierać ust i tylko odrwacała głowę na widok łyżki. Kiedy któraś z rzędu próba nakarmienia Naduńci zakończyła się niepowodzeniem, Mamie puściły nerwy i nakrzyczała na swoją córeczkę, którą tak bardzo kochała. Naduńcia wtedy zaczęła płakać okropnie i Tata przybiegł na ratunek. Wziął ją na ręce i uspokoił w dużym pokoju. Kiedy wrócił do kuchni, Mama zapytała go, co zrobić, że ich córeczka zaczęła jeść. Tata odpowiedział, żeby modliła się przed Bóstwami. Mama wiedziała, że to dobra rada, ale jeszcze próbowała nakarmić Naduńcię razem z Tatą. Bezskutecznie.

Wtedy wszyscy razem udali sie do dużego pokoju. Naduńcia zaczęła ćwiczyć chodzenie od Mamy do Taty i odwrotnie, a Mama zaczęła śpiewać do Kryszny. Śpiewała, płakała i cieszyła się widząć, jak wszyscy tańczą przed Bóstwami. W sercu modliła się do Kryszny. I Pan wysłuchał. Po kirtanie Naduńcia ze smakiem zjadła całą zupkę, a serce Mamy skakało z radości. I wdzięczności...

Tego dnia nawet pies zjadł całą miskę prasadam ze smakiem.

Mama i Tata dziękowali Panu za pomoc. Niby niewiele, ale dla nich to dużo, bardzo dużo...