wtorek, 10 lutego 2009

Sen Narusia

Naro nie należy do zbyt rozmownych osóbek. Jego brat trajkocze, jak nakręcony, a Naro raczej słucha, albo cos tam sobie majstruje, i nie wyrywa się zbyt do rozmowy. Dzisiaj, kiedy siedział rano przy sniadaniu, zaczął nagle, sam z siebie, opowiadać o tym, że w nocy przyszedł do naszego pokoju anioł. Miał dwa skrzydła na plecach, ale nie latał, tylko chodził. Był duży, taki jak tata, i miał kręcone włosy, a na głowie czapkę. I rozmawiał z mamusią... Dla niego nie było w tym nic zaskakującego, było to normalne, jakby opowiadał o tym, że własnie zjadł sniadanie.
 
Później Damo sporządził portret pamięciowy tego goscia:)
Posted by Picasa

niedziela, 8 lutego 2009

Sieradzanie

 

Odwiedzili nas dzisiaj Sieradzanie. Było bardzo miło. Jak to dobrze jest spotkać się tak rodzinnie. Nie było czasu na abhiszek, ale zdążylimy pospiewać dla Pana Nityanandy, porozmawiać o przeróżnych rzeczach, potańczyć razem i wspólnie przyjąć bogatą ucztę (już dawno się tak nie najadłam :P ). Szkoda, że tak daleko mieszkają... Wszyscy jestesmy tacy porozrzucani po swiecie... Ale dzięki temu można docenić takie chwile...
Visznupriya jest dla mnie wzorem matki, ktorej - jak to okreslil Balaji - serce jest pojemne. Widac, jak wazne jest dla niej kazde dziecko, z jaka uwaga obserwuje jego rozwoj, jak w pamieci zbiera wszystkie wspomnienia, jak dba o swoje pociechy i jak je kocha... Calym sercem... Taka wedyjska mama... I zona przy okazji :)
Posted by Picasa


 
Posted by Picasa


 

Posted by Picasa


 
Posted by Picasa


 
Posted by Picasa


 

Posted by Picasa


 
Posted by Picasa

czwartek, 5 lutego 2009

Łaska Pana Admina :)

Wczoraj nie mieliśmy internetu przez cały dzień. I dzięki temu ten dzień mogę zaliczyć do pierwszego od wieluuuuu dni pięknego dnia! Po pierwsze miałam duuuużo więcej czasu dla dzieci i na nich koncentrowałam swoją uwagę. Nie myśłałam cały czas o tym, żeby podejść do komputera i sprawdzić, czy czasem ktoś do mnie nie napisał, albo czy jest jakiś nowy post na forum. Tak, tak, zdaję sobie w pełni sprawę z mojego uzależnienia. I chyba dzięki tej świadomości dam radę to pokonać. Postanowiłam w ciągu dnia nie korzystac przynajmniej do godziny 18 z netu. Od rana - w ogóle. Dopiero od 18.00 wzwyż. Wtedy ten dzień będzie wartościowy, nie stracę tylu godzin i dzieci będą miały więcej mamy, niż zazwyczaj mają. Widzę, że to wspaniale działa. Oni są szczęśliwsi - wszyscy!

A teraz najważniejsze: od wczoraj znowu zaczęłam intonować! I to mi dodaje niesamowitej siły i radości. Zaczęłam od ośmiu rund, ale mam nadzieję, że dojdę niebawem do 16. Zainspirował mnie Kedzio i Amala, no i oczywiście Madzia. Skoro oni mogą, to czemu ja nie mogę. Chociaż spróbować. Pokonałam ten mur, który sobie zbudowałam w głowie. Na internet zawsze znajdowałam czas, to czemu zamiast tego nie pointonować? Udało się :) Tak dobrze się czuję. Oby tak juz zostało do końca, i było tylko lepiej! Dziękuję Ci Kryszno.... Dziękuję Wam Kedziu i Amalo, i Madziu... Nie wiem, jak się Wam odwdzięczę...

Wczoraj zaczęliśmy oglądać z chłopcami film o Ramanujy. Tłumaczyłam im z angielskiego i pierwszy raz zaczęłam rozumieć, o co w tym filmie chodzi. Zaczęłam doceniać Ramanujacaryę... Dziś dzień jego odejścia. Śri Ramanujacarya ki Jay!!! Nabrałam ochoty, żeby więcej o nim poczytać.

Obejrzałam też z Kedziem film "Outlander". Już dawno nie oglądaliśmy razem filmów. Ten był o średnowiecznych czasach, choć SF. Dlatego tak mnie wciągnął. Nie mogłam się oderwać. Fajny film, walka dobra ze złem, gdzie zło ostatecznie oczywiście przegrywa, była i miłość, ale nie było seksu, tylko tak raczej w bollywoodzikim stylu, spojrzenia i pocałunek :) . Podobało mi się to. Taka baśń dla dużych dzieci. Takie filmy mogę oglądać.

Acha! No i jeszcze jedna ważna rzecz wydarzyła się ostatnio: Kedzio napisał list do Guru Maharaja:) . Sam z siebie. Pisał o tym, że intonuje, i zadał dwa pytania. Jedno z tych pytań chciałam sama zadać GM. I dziś Guru Maharaja odpisał :))))

niedziela, 1 lutego 2009

Serce matki jest pojemne

Jakiś czas temu przeczytałam post na vrindzie, w dyskusji o feminizmie, w którym Balaji pisał o tym, że serce matki jest wystarczająco pojemne, żeby swoje miejsce znalazały w nim wszystkie dzieci (ciekawe, że napisał to mężczyzna). Czy matka ma jedno dziecko, czy pięcioro, czy nawet i więcej, dla każdego dziecka znajdzie się miejsce w jej sercu. Pamiętam, że sama zastanawiałam się, jak to będzie, czy będę w stanie pokochać kolejnego dzidziusia tak bardzo, jak kochałam Damodarka, naszego "pierworodnego". Naruś rozwiał moje wszelkie wątpliwości. Różnica może była taka, że nie miałam tyle czasu w ciąży, żeby przeżywać te chwile, kiedy był jeszcze w brzuszku. Ale gdy tylko zaraz po porodzie Johanna położyła mi tego maleńkiego szkraba, jeszcze pokrytego mazią, na piersiach, rozpłynęłam się... Zaraz potem przybiegł Damo z Madzią i z radością w głosie mówił, żebym szybko założyła maluszkowi malutkie dhoti i kurtę i że pójdą razem na sankirtan do świątyni... Nie wiem też, skąd on to wytrzasnął, ale przyszedł z moim dowodem i położył mi go przy głowie - widać to na zdjęciu... Później była moja choroba, z tego czasu neiwiele pamiętam, ale pobyt w szpitalu z Narusiem już wspominam bardzo miło... W tym pokoiku, za oknem śniego, herbatka z kopru, Kedzio przywożący mi prasadam, i maleńki Naruś... Kryszno, to takie piękne chwile...
Później podobne obawy miałam przed narodzinami Nadii. Przy dwójce nie starczało mi czasu na nic, byłam kompletnie pochłonięta opieką nad chłopcami, a tutaj lada moment urodzi się trzeci dzidziuś. Do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, jakiej płci będzie ten malec. Nastawieni byliśmy właściwie na trzeciego chłopca. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić, że moglibyśmy mieć córeczkę. Tymczasem po porodzie pani Dorotka powiedziała, że mamy córkę. Tak, ten mały, kompletnie fioletowy dzidziuś z czarną czuprynką na głowie, to była nasza kochana Naduńcia. Nawet teraz chce mi się płakać, kiedy myślę o tym... Naduńcia... Nasz promyk radości...
Serce matki jest pojemne... Ale i ojca też... Kedzio kocha wszystkie swoje dzieci tak, że czasem - częściej niz czasem - go podziwiam, skąd ma w sobie tyle miłości, która wyraża sie w cierpliwości, opanowaniu... Mi tego często brakuje. Dużo mogę się od niego nauczyć... Dźwięczą mi w głowie słowa Tirthamayi, że mój mąż będzie lepszym ojcem, niż ja matką... Wtedy nie mogłam zrozumieć, co ona ma na myśli, teraz to już jest dla mnie jasne...